czwartek, 2 lutego 2012

z d u m i o n y

z d u m i e n i e

to zacne uczucie towarzyszy mi nieustannie od kilku dni.
zaczęło się niewinnie.

Remont, zjawisko podobne do apokalipsy, jesieni średniowiecza i zajęć ze Stefanem w jednym. Wymyśliłem sobie zmianę kolorów, ot co w tym trudnego białą ścianę przemalować na czerwono (banał wydawać się może) ale nie!

Wizyta w sklepie przyprawiła mnie o ból głowy. Średnio rozgarnięty Pan, dużo wolnej przestrzeni i szlagiery pamiętające czasy Gomułki w głośnikach. Przyjacielskie "co bedzie..." na dzień dobry i byłem już pewien że to nie skończy się dobrze.

Różnorako definiować można kolor czerwony (amarantowy, karmazynowy, krwisto czerwony, makowy, minia, poziomkowy, rdzawy czerwień indyjska, róż pompejański, rubinowy, szkarłatny, siena palona, wiśniowy, eozyna, pąsowy, ceglasty, alizaryna, cynober, buraczkowy, koralowy). Przewidziałem ten problem, przygotowałem się wziąłem paletę barw, numerek, nazwę opis i daje to Panu. "się zrobi" zabrzmiało jak "wiedz że coś się dzieje"

Pomalowałem

z d u m i ł e m   się

wkurwiłem się

no i mam różowe ściany.

obiektywnie różowe, teraz mam autentycznie w domu burdel.

Kolejne zdumienie pojawiło się na egzaminie z Historii XX wieku, wystrojony z bananowym uśmiechem na ustach, wybrałem się do siedziby szatana. Nucąc Arethowy Respect nerwowo podrygiwałem nogą czekając na swoją kolej. Byłem ostatni...

12:03:14 - wchodzę...

12:05:02 - wychodzę

znowu z d u m i o n y (no ale pytanie o niepodległość Indii i Pakistanu tylko mnie dziwi)


ten miesiąc obfitował w zdumienia, chyba jednak wolę monotonne i nudne życie :) poza tym dziwiąc się narażam się na starzenie. Tak tak nikt mi już nie zwróci pięknego i niepooranego bruzdami czoła.

Ehh.