wtorek, 27 grudnia 2011

Podsumowanko :D

Moi drodzy.

Święta, święta i po świętach, zastanawiające jest to z jakim entuzjazmem czekamy na te święta a kiedy już nadejdą marzymy by wszystko wróciło do normy bo to ciągłe usztywnienie zaczyna dawać ostro w kość. Święta to okres gwałtownego wzrostu wagi. Tak, tak, tak wiem coś o tym ale zadbałem przed świętami żeby nie było katastrofy. Niestety mimo zdwojonego wysiłku katastrofa jest a mnie spokojnie nazywać można katamaranem. Ale jak to mawiają należy dążyć do doskonałości, a wszyscy się zgodzą że doskonałą figurą jest kula więc zbliżam się do ideału w zastraszającym tempie. Znaczy umówmy się pędzę świńskim truchtem, bo nazwanie mnie Usainem Boltem byłoby sporym nadużyciem.


W związku z tym że do sylwestra parę dni czas na filozoficzne podsumowania - oto moje:

1) Rok zaliczam do udanych. Wiele wzlotów i upadków ale w końcowym rozrachunku na plus. Teoretycznie powinienem wpisać się w panujący w narodzie nastrój pesymistyczno–malkontencki (Tak, czuję się obywatelem tego piekiełka. Tak, klnę że to grajdoł i zaścianek. Tak moja ojczyzna wymaga wielu zmian – No ale cóż ja na to poradzę.) A więc rok ciężki, pracowity (wbrew pozorom) i długi...

2) Podziękowania (nieodłączny element każdego podsumowania – chciałbym podziękować tym kilku wspaniałym osobom które uczyniły z tych przeciętnych wydawało by się dni kolorowe i magiczne, tudzież sprawiły że mogłem hasać po tęczy jak rasowy konik Ponny a nie zwykły kuc cyrkowy)
    • Diabłu – żeby cały następny rok był taki jak koniec tego.
    • Rodzicielce – Kocham swoją Mamę, uważam że jest cudowna.
    • Adzie, Agnieszce, Ewelinie i Łukaszowi – czasami są to jedyne osoby które ogarniają mnie i moje problemy natury emocjonalnej :) Kocham Was i Wy doskonale o tym wiecie :D – Żeby nie było tak wesoło macie swoje odpały które czasem ciężko mi znieść ale się staram.
    • Osoby które uwielbiam ale mam ochotę czasami zamordować :) Wam też dziękuje urozmaicacie moje nudne życie [Mikas, Baron, Ginger, Sunny, i inni...]

3) Którędy na Giewont.... Czyli moje cudowne obietnice na nadchodzący jakże zacny rok 2012.
Przyrzekłem sobie że nigdy ale to nigdy nie złożę takowych obietnic bo okazuje się że biorę sobie za punkt honoru złamać je w jak najkrótszym czasie. NO ale jak to bywa z moimi przyrzeczeniami łamię je:
    • Nie spinać się pierdołami (yeah, to jest dopiero problem – jak twierdzi Ada jestem Drama Queen i chyba muszę się z Nią zgodzić że lubię to.)
    • Serdecznie mieć w poważaniu wszelkie przejawy hipokryzji, dwulicowości i tym podobnych tworów które działają na mnie jak płachta na byka)
    • Być miłym dla Pana Wróbla. I tu niestety przyznam się że już szykuje jakiś twórczy wyskok :P urwanie lusterka przestało mnie bawić czas dorosnąć i pomyśleć nad czymś mega spektakularnym – spokojnie jestem niegroźny Bogusław przeżyje (miejmy taką nadzieję)

4) Drodzy Moi to chyba tyle jeśli chodzi o moje podsumowanie, ja wiem że mogłem się wysilić i napisać coś, co zaparło by dech w piersi czy też skłoniło Was do refleksji. Niestety (ale starłem się – uwierzcie mi) nie wyszło. Bywa. Należy się z tym pogodzić. Czego Wam i sobie życzę. 

słodyczy mi się chce <3

2 komentarze: