niedziela, 28 sierpnia 2011

Odkrywcze porządki

Wakacje w pełni obiecałem sobie że zrobię totalny porządek na komputerze i wczoraj późno wieczorną porą przystąpiłem do tej żmudnej pracy. Na pierwszy rzut poszły foldery z muzyką. Swego czasu byłem bardzo skrupulatny i muzykę miałem ułożoną wg gatunków później wg artystów. Niestety z tego systemu obecnie zrezygnowałem i wrzuciłem wszystko do jednego folderu z napisem ulubione :). Na marginesie dodam że stałem się strasznie nieporządny i mam bardzo złe nawyki. Przy okazji tak gruntownych działań "odnalazłem" kilka bardzo ale to bardzo interesujących płyt o nich dziś napiszę:

1) Jazzkantine - Hell's Kitchen (2008) Płyta z coverami, ale to co panowie z nimi czynią przyprawia o dreszcze. Genialne brzmienie i godne polecenia zawsze.

2) Daniel Diges - Daniel Diges (2010) Hiszpański artysta, o charakterystycznym, melodyjnym i bardzo harmonijnym głosie. Jazzujący i swingujący w bardzo dobrym stylu.

3) Lura - Di Korpu Ku Alma (2004) następczyni Cezarii Evory o wspaniałym głosie. Wyjątkowy wyspiarski blues + język portugalski czego chcieć więcej - Płyta jest fenomenalna.

4) Flor-de-lis - Signo Solar (2009) Aż żałuję że nie ma takich płyt więcej. Piękne portugalskie ballady oraz wyśmienite taneczne kawałki :)

5) Alphabeat - Alphabeat (2007) Regenerujący koktajl muzyczny - cudo

6) Pete Yorn & Scarlett Johansson - Breakup (2009) Tak tak to aktorka, ale płyta jest niecodzienna. I to dobrze.

Tutaj koniec prywaty. Drodzy moi czytelnicy dzielcie się swoimi ulubionymi płytami - chętnie poszerzę swoje horyzonty.

1 komentarz:

  1. Hm.. Znam tylko jedną płytę z Twojego zestawienia, a mianowicie: Alphabeat. Fakt, utwór Fascination jest dość porywający, choć mnie porwał na jeden dzień, a następnie migiem wypadł z głowy. Z racji, że lubię covery całkowicie zmieniające gatunek oryginału przesłuchałem Jazzkantine i muszę powiedzieć, że bardzo ciekawa płyta. Z jazzowych coverów strasznie też lubię Jamie'go Culluma i jego cover "Don't stop the music" Rihanny z płyty "The Pursuit". Płyta Scarlett to szczerze mówiąc dla mnie nic ciekawego. Jeśli chodzi o płyty aktorek to swego czasu sporo słuchałem płyty Emmy Rossum "Inside Out". Nie wiem jak określić lub do czego przyrównać jej muzykę, ale chyba najbliżej jej do Enyi ;] Ja co prawda ostatnio porządków na komputerze nie robiłem, ale przesłuchując to co mam natrafiłem na płytę norweskiego "Donkeyboy" i po raz kolejny się nią zachwycam. Tekstów porywających czy chociaż ambitnych to oni nie mają, ale muzyka mi bardzo odpowiada. Czerpią z synthpopowego brzmienia lat '80 ile tylko można, a ja jestem tym zachwycony :)

    OdpowiedzUsuń